Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tuchola. Stąd w Bory Tucholskie, albo... zostajemy na miejscu

[email protected]
Skąd jeśli nie z ich stolicy wyruszać w knieje i ostępy Borów Tucholskich? Pewnie, że można z innych miejscowości, ale ten kto nie poznał Tucholi, nie może uznać, że poznał dostatecznie dobrze tę zieloną i jakże uroczą krainę.

Zobacz wideo: Wakacyjne pokazy fontanny multimedialnej przed Filharmonią Pomorską w Bydgoszczy

Dla mnie okazją do zatrzymania w Tucholi są zwykle wyjazdy na spływy kajakowe najpiękniejszą – nie tylko moim skromnym zdaniem - rzekę w Polsce, Brdę oczywiście. W wakacje w tym 14-tysięcznym mieście dzieje się wiele, więc jest na czym oko zawiesić i do czego uszy nastawić.

W poprzednią sobotę, zatem w jeden z najdłuższych dni w roku, mieszkańcy i przyjezdni bawili się na Jarmarku Świętojańskim zorganizowanym przy Muzeum Borów Tucholskich i siedzibie Tucholskiego Parku Krajobrazowego.

Na stoiskach prezentowali swe dzieła twórcy ludowi z Borów Tucholskich i Kaszub. Był tradycyjny haft, rzeźby, plecionki z korzenia sosny i wikliny, makramy i biżuteria. Dla dzieci i młodzieży zorganizowano warsztaty ekologiczne promujące lokalne dziedzictwo. Można też było bezpłatnie degustować potrawy regionalne. Ale największe zainteresowanie wzbudziły występy Frantówek Bysławskich, Kapeli Kaszubskiej Purtki i Tomasza Kotowskiego. W Muzeum Borów Tucholskich otwarto zaś wystawę zatytułowaną „Od źródła do inspiracji”. Odbyła się również wystawa prac i promocja książki pt. „Twórcy Ludowi Gminy Kęsowo”.

To też może Cię zainteresować

Największą imprezą miasta i okolic są organizowane od 1939 roku, z przerwą spowodowaną II wojną światową i reaktywowane dopiero w 1961 roku Dni Borów Tucholskich. W ubiegłym roku, mimo pandemii, odbyła się 61. edycja. W tym roku, już przy mniejszych obostrzeniach, Tuchola będzie świętować 16 i 17 lipca. Będą koncerty, Dzień Folkloru i Historyczny Pochód Borowiaka.

W Muzeum Borów Tucholskich

A tak na co dzień zawsze warto zajrzeć do Muzeum Borów Tucholskich, obejrzeć wspomniane wystawy oraz te stałe – obrazujące historię miasta (w postaci makiet, zbiorów artefaktów i tablic z informacjami) oraz prezentujące Chatę Borowiacką, a dokładniej dwie zrekonstruowane izby tejże wraz z wyposażeniem.

W muzeum zobaczymy też w pigułce faunę i florę Borów Tucholskich – to głównie wypreparowane zwierzęta, najbardziej charakterystyczne dla tutejszych lasów. Jest tu także wystawa etnograficzna – przybliża zwiedzającym dawne zawody uprawiane w borach.

Dwa nagie miecze pochodziły stąd

Ten kto wychodzi z budynku muzeum, zauważy z pewnością dwa zawieszone „średniowieczne”, nagie miecze. W głowie od razu otwiera się szufladka z lekcji historii, choć chyba częściej z filmowych „Krzyżaków”, gdy wysłannicy wielkiego mistrza zakonu Urlicha von Jungingena przysłali je królowi Władysławowi Jagielle i księciu Witoldowi, by wyzwać na pole bitwy pod Grunwaldem.

To też może Cię zainteresować

Nie są to rzecz jasna oryginały, ale widomy znak, że Tuchola dba o swe dziedzictwo, choćby wiązało się – i tak jest w istocie - z Krzyżakami. Bo to właśnie z tutejszego zamku krzyżackiego ów oręż pochodził. Należał do komtura Heinricha von Schwelborna, który swą funkcję pełnił od roku 1404, zaś w bitwie grunwaldzkiej, a właściwie podczas ucieczki po klęsce poległ. Według Długosza, dopadł go pościg i komtur stracił życie przez odcięcie głowy.

Na polu bitwy pod Grunwaldem komtur kazać nosić dwa nagie miecze przed sobą i zarzekał się, że nie wcześniej schowa je do pochew, aż umoczy w polskiej krwi. Mieczom przypadła wszak - z woli wielkiego mistrza- inna rola, a pyszny Krzyżak musiał dać głowę pod polskie ostrze.

Dwa nagie miecze urosły do symbolu zwycięstwa Polski i Litwy, a wkrótce Rzeczypospolitej Obojga Narodów nad zakonem krzyżackim i potęgą teutońską.
Po grunwaldzkiej wiktorii przechowywane były w skarbcu koronnym na Wawelu, zaś od końca XV wieku zaczęto traktować je jako insygnia władzy - podczas koronacji niesione przed królem jako symbol Rzeczypospolitej.

Podczas rozbioru Polski miecze znalazły się w kolekcji Czartoryskich w Puławach, zaś po likwidacji muzeum ukrył je proboszcz parafii we Włostowicach. W roku 1853 miecze odkrył na plebanii patrol carskiej żandarmerii i zarekwirował jako nielegalną broń. Przewiezione zostały do Zamościa, gdzie ślad po nich zaginął.

Miasto w średniowieczu

Wróćmy do Tucholi… Z czasów krzyżackich zachowało się tu bardzo niewiele, choć gdy przyjrzeć się układowi ulic Starego Miasta, na pierwszy rzut oka widać, że nie zmienił się od średniowiecza.

Ulice krzyżują się pod kątem prostym, a w sercu miasta znajduje się rozległy rynek. Mało tego – granice starówki dokładnie wyznacza owalna linia kamiennej podmurówki, na której wzniesiono współczesne kamienice. Dawnej była to podstawa murów obronnych. Najlepiej widoczne są od ulicy Nowodworskiego i skweru św. Małgorzaty – patronki Tucholi. Proponuję zatem spacer wzdłuż pozostałości średniowiecznych murów ulicami: Kościelną, Murową, Okrężną i przez plac Zamkowy do rzeczki Kicz.

Mury miejskie z kamienia polnego i cegły wznoszono w XIV i XV wieku, zatem w czasach krzyżackich. Dostępu do miasta strzegło 15 baszt i 3 bramy.
Akt lokacyjny miasta wydał 22 lipca 1346 roku w Malborku sam wielki mistrz zakonu Henryk Dusemer.

Odbudowa po wielkim pożarze

Umocnienia obronne i domy mieszkalne kruszały na skutek wielu wojen (zwłaszcza szwedzkich), a ich los dopełnił się w roku 1781, gdy wybuchł wielki pożar. To było podpalenie- znany był z imienia i nazwiska sprawca, niejaki Jan Filip Voigt. Ogień podłożył pod zabudowania przykościelne, aby w zamieszaniu skraść znajdujące się tam kosztowności. Żywioł rozniósł się jednak na miasto...

Wbrew głosom wielu mieszkańców, by miasto przenieść nad Brdę (2 km na wschód od centrum), postanowiono jednak odbudować je na zgliszczach. Rozebrano je i wykorzystując tak pozyskany budulec, wzniesiono nowe domy. Z dawnej zabudowy nie ostała się nawet gotycka fara św. Bartłomieja stojąca na rynku. Zasypano nawet fosę opływającą miasto.
Po zamku krzyżackim pozostał jeszcze bardziej mizerny ślad – to fragmencik muru przy placu Zamkowym w południowo zachodniej części starówki. Więcej pozostałości ukrytych jest po ziemią – to zamkowe piwnice.
W czasach świetności warownia składała się z zamku wysokiego, średniego i podzamcza, zaś po zachodniej stronie znajdowało się należące do zamku gospodarstwo Kaltenberg. Do naszych czasów zachował się jednak zamkowy młyn.

W czasach pomorskich

Ale Tuchola istniała jeszcze przed przybyciem na Pomorze Krzyżaków. Najpierw była to zwykła osada, której początki giną w mrokach dziejów, choć wiadomo, że było to za władzy książąt pomorskich. Powstanie miasta przypisuje się przybyciu tu 9 października 1287 roku arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba Świnki, który dokonał konsekracji kościoła. Z tej okazji wydano dokument, który jest jednocześnie najstarszą wzmianką o Tucholi (określonej jako Thuchol). Hierarchę miał zaprosić książę świecki Mściwoj II.

Cmentarze wojenne

Los nie był łaskawy dla tucholskich zabytków. Poza średniowiecznym układem urbanistycznym, reliktami murów obronnych i zamku, na liście zabytków znajdują się: rzymskokatolicki kościół parafialny pw. św. Jakuba Apostoła wzniesiony w latach 1837-38 jako zbór ewangelicki oraz cmentarze – niemi świadkowie historii.

Najbardziej przemawiają do wyobraźni zlokalizowane na wschodnich rubieżach Tucholi, w dzielnicy Rudzki Most, cmentarze jeńców wojennych w niewoli niemieckiej z lat I wojny światowej (1914-1918) oraz jeńców wojennych w niewoli polskiej z wojny polsko-bolszewickiej (1920-1921). W tutejszych lasach spoczywają tysiące zmarłych żołnierzy. W 1939 roku w tych lasach hitlerowcy rozstrzelali wielu Polaków, mieszkańców Tucholi i okolic.

Ta, która obroniła miasto

Patronka Tucholi – św. Małgorzata – ma w Tucholi swój pomnik przy zbiegu ulic Świeckiej i Nowodworskiej, a także poświęconą jej tablicę przy rynku staromiejskim, czyli placu Wolności.

Według legendy, ukazała się obrońcom miasta podczas jednego z oblężeń (nie wiadomo jakiego). Doradziła, aby rzucać za mury bochenkami chleba, co da napastnikom pewność, że obrońcy mają pełne spichrze ziarna i mąki i głodu nie cierpią. Oblężenie zwinięto i odstąpiono od murów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tuchola. Stąd w Bory Tucholskie, albo... zostajemy na miejscu - Sępólno Krajeńskie Nasze Miasto

Wróć na tuchola.naszemiasto.pl Nasze Miasto