Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia pod Cekcynem. Kolega chciał za dużo, mieli dość, to się go pozbyli

Maciej Czerniak
Michael początkowo pomniejszał swoją rolę w zabójstwie kolegi. Później w sądzie wyznał, że on też dusił Darka
Michael początkowo pomniejszał swoją rolę w zabójstwie kolegi. Później w sądzie wyznał, że on też dusił Darka Fot. Tomasz Czachorowski
- Byłem słabym człowiekiem. Nie wiem, dlaczego dopuściłem się tego strasznego czynu - Michael N. mówi w sądzie. Słuchają tego dwaj koledzy. Grozi im dożywocie.

Kilka lat temu spotkali się we wsi pod Bydgoszczą. Darek umówił ich z jakąś kobietą. Gdzieś przy obwodnicy mieli się stuknąć samochodami. Wszystko było dograne, umówione, dogadane. Stłuczka wyszła fest. Darek po wszystkim odjechał z miejsca zdarzenia. Na odchodne powiedział, żeby zachowali spokój i wezwali policję. Gliniarze przyjechali, zaczęli wypytywać, czy przypadkiem uczestnicy stłuczki się nie znają. Solidarnie zaprzeczyli. Ubezpieczalnia wypłaciła pieniądze. Kolejny raz. Nie pierwszy i nie ostatni.

Czytaj również: Makabryczna zbrodnia. Denat miał skrępowane ciało, a na głowie worek

Darek pochodził z Polski, ale jeszcze przed końcem PRL-u wyjechał do Niemiec. Z zawodu był zegarmistrzem. Miał emeryturę. Nie musiał łamać sobie głowy, jak przeżyć od pierwszego do pierwszego. Jeżeli ktoś przed laty został u „Niemca” na saksach, to zazwyczaj nie żałuje. Darek skończył w rowie w lesie pod Tucholą.

Michael N. ma 33 lata. Kiedy skończył sześć, jego rodzice przeprowadzili się za Odrę. Ma podwójne obywatelstwo. Mówi biegle po polsku i po niemiecku. Pierwsze wrażenie - facet na poziomie. Nosi się w marynarkach, spodniach na kant. Fryzura raczej... neutralna. U fryzjera mógłby mówić „Proszę standardowo”. Fryzjer wiedziałby, co robić. W każdym razie, nie jest to stereotypowy mężczyzna oskarżony o dokonanie zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Jeżeli w ogóle można mówić o takim stereotypie. Michael to nie typ filmowego bandyty. Postura raczej nijaka, brak bijącej z oczu wściekłości karmionej syntetycznym testosteronem. Na skroniach pierwsze oznaki siwizny. Może włosy zaczęły mu się srebrzyć, kiedy został aresztowany?

Spółka
Michael zmienia zeznania. W procesie, który rozpoczął się w listopadzie tego roku, na razie tylko on złożył zeznania. Dwaj jego koledzy siedzą na ławie oskarżonych i słuchają. To Patryk R. i Tobias B. Ten drugi nie mówi po polsku. Krótko ostrzyżony mężczyzna z kolczykiem w uchu ma kajdanki na rękach. Po każdym zdaniu wypowiedzianym przez sędziego albo przez Michaela na sali rozchodzi się szept tłumacza. Tobias kiwa głową na znak, że rozumie. Zachowuje spokój, kiedy kolega opowiada o kaźni, którą - w jego relacji - wspólnie z Tobiasem i Patrykiem zgotowali swojemu koledze.

To, co wiadomo do tej pory, to ustalenia kryminalnych z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy oraz śledczych tucholskiej i bydgoskiej prokuratury okręgowej. Fakty zawarte w akcie oskarżenia należy przefiltrować przez najnowsze zeznania Michaela N.

Poznał Dariusza S. - jak mówi - „kilka lat temu” przez swojego kuzyna, Pawła K. Darek mieszkał w Bremie na północy Niemiec. Jak większość rodaków emigrujących za Odrę przed laty, za cel obrał sobie tereny zachodniego RFN. Bo i możliwości pracy i pieniądz lepszy. Sześćdziesiąt kilometrów dzieli Bremen od ujścia Wezery do Morza Północnego. Duże hanzeatyckie miasto oferuje owszem wielkie możliwości, ale Darkowi śpieszno było, by wyjść na swoje szybciej niż dorabiając się uczciwą pracą.

Wpadł na pomysł. Znaleźć kilku wspólników i co jakiś czas przeprowadzić skok na kasę z… ubezpieczenia. Dariusz namówił Michaela do udziału w „interesie”.

Ten zgodził się, bo nie miał akurat dochodów.

- Tylko raz uczestniczyłem w stłuczce - Michael N. stanowczo będzie twierdził zeznając śledczym. Ostatnio w sądzie wycofał się jednak z tego, przyznając że i stłuczek było więcej i pieniędzy płynących z tych oszustw.

Na „dzwony”, czyli fingowane, udawane i ustawiane zderzenia umawiano się najczęściej w Polsce. Brały w tych zdarzeniach udział auta rejestrowane na Darka, albo na inne osoby, najczęściej z niemieckim obywatelstwem. W drogich autach, w prawie nowych, kilkuletnich mercedesach zarejestrowanych za Odrą nawet naprawy pozornie błahe, niewielkie uszkodzenia karoserii wiązały się z kosztami sięgającymi tysięcy euro. I o to chodziło. Przyjaciele - w tym N., ale też Tobias i Patryk - brali udział co najmniej kilka razy w takich wyłudzeniach.

Wypisać się z tego klubu
- Darek stawał się coraz bardziej natarczywy, nachalny - mówił Michael w sądzie w Bydgoszczy. - Dzwonił, mówił o kolejnych stłuczkach.

Na krótko przed śmiercią przedstawił znajomym pomysł kolejnego wyłudzenia. Brakowało mu podobno pieniędzy na nowego mercedesa. A w tym czasie jeździł już maszyną wartą 147 tysięcy złotych.

Trójka znajomych zaczęła powoli mieć dosyć Darka, który najwyraźniej tracił kontakt z rzeczywistością. Przekroczył już tę delikatną, niewidzialną barierę nonszalancji. Tę granicę, za którą oszust traci szacunek do prawa, a złodziej zapomina wkładać gumowe rękawiczki przed kradzieżą. Zaczęli bać się policji, agencji ubezpieczeniowych, niemieckiej skarbówki. Tobias, Patryk i Michael chcieli już wypisać się z tego klubu.

- Tobias i Patryk mówili, że trzeba coś zrobić. Jakoś pozbyć się Darka - Michael powtórzył w sądzie swoje słowa sprzed kilku miesięcy, z czasu krótko po zatrzymaniu przez polską policję.

Spotkanie odbyło się w Burger Kingu w Berlinie. Padły słowa o „zakopaniu w lesie”, o „pozbyciu się”, o „sprzedaży auta Darka”.

- Panu te słowa nie dały do myślenia? Chce pan powiedzieć, że dla pana nie było to planowanie zbrodni, zabójstwa Dariusza S.? - podczas ostatniej rozprawy sędzia pytał Michaela N.

- Myślałem, że chodzi o to, by nastraszyć Darka. Nie przyjmowałem do świadomości planu zabójstwa…

- Zdaje pan sobie sprawę, że te wyjaśnienia są niespójne, nielogiczne - wtrącił sędzia.

Scenariusze zbrodni

Koledzy dogryzając hamburgery, popijając colę i kawę snuli też plany, jak zwabić Darka do Polski. Bo właśnie tu, w ojczyźnie zamierzali pozbyć się kłopotliwego kolegi. Tu zamierzali też „ożenić”, upłynnić jego mercedesa. Ani śledczy, ani sąd nie wiedzą jednak, jak dokładnie przebiegła rozmowa w berlińskim Burger Kingu. Nie wiadomo, czy było to snucie realnego planu zabójstwa, czy - wtedy jeszcze - niewinne budowanie dowcipnych scenariuszy zbrodni. Zbrodni, której dokonania być może nikt z nich nie brał na serio.

Nie wiadomo też, kto pierwszy wpadł na pomysł, by odurzyć Darka, wyłączyć jego świadomość - co znacznie miało ułatwić jego uprowadzenie.

Plan nabierał jednak konkretnych ram, kształtów i w połowie czerwca ubiegłego roku był już dopracowany w najdrobniejszych szczegółach.

17 czerwca dwa samochody, którymi jechali przyjaciele, pędziły już autostradą A6 w kierunku Szczecina. Samochody wyjechały z Bremen i Berlina.

Michael z kolegą mieli przewagę nad mercedesem, którym inny kolega z Darkiem wyjechał z zachodniego landu.

Dalej ustalona trasa wiodła już w Polsce drogą ekspresową S10 w kierunku Stargardu i na Człuchów oraz Chojnice. Wieczorem 17 czerwca znajomi spotkali się w okolicy Człuchowa. Michael zezna później, jak zapamiętał moment, kiedy zobaczył w umówionym miejscu samochód, którym jechał Darek.

- Siedział na miejscu pasażera. Wyglądał, jakby spał - mówi oskarżony.

Mężczyzna był odurzony środkami nasennymi. Był nieświadomy. Nie miał pojęcia, że właśnie odbywa ostatnią podróż. Nie wiedział, że zostało mu raptem parę godzin życia.

W powiecie tucholskim w gminie Cekcyn znaleźli boczną drogę wiodącą w las. To tereny nadleśnictwa Gołąbek. Wąski trakt wiodący przez gęstniejące zarośla opadał w płytkie wąwozy. W umówionym miejscu dokonała się zbrodnia.

Robak gryzie sumienie
Tu ustalenia nie są pewne. Nie wiadomo, jak zeznają pozostali. Na razie na sali rozpraw wybrzmiała tylko relacja Michaela. On sam na początku twierdził, że to Tobias dusił Darka, gdy ten zaczął się wybudzać ze snu wywołanego podanymi mu lekami.

Potem jednak przyznał, że nie tylko „trzymał rękę” Darka, podczas, gdy to koledzy go dusili, kopali i bili po głowie. Ale też sam - jak wyznał na sali rozpraw - miał dusić Dariusza już po wywleczeniu go z auta na leśne runo. A po wszystkim, kiedy ofiara już nie dawała znaków życia, to właśnie Michael założył Darkowi na głowę plastikowy wór: - Nie mogłem patrzeć na jego poranioną głowę.

Dariusz był okładany rurą teleskopu.

Wcześniej Michael twierdził, że wcale sam nie dusił. A na miejscu pozostał tylko dlatego, iż „tamci” kazali mu.

- Pamięta pan sytuacje, kiedy byłby pan zmuszony powiedzieć stanowczo „nie”? - pytał sędzia.

Michael odpowiedział: - Zawsze byłem raczej słabym człowiekiem. Wiem, że tam w lesie dopuściłem się strasznej rzeczy. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem.

Próbowali owinąć zwłoki Darka w folię stretchową, ale ciało wyślizgiwało się. Wspólnie zaciągnęli martwego do nisko i gęsto zarośniętego zagajnika. Wrzucili do uprzednio wykopanego dołu i zarzucili piaskiem. Wcześniej wysypali na zwłoki wiadro robaków. Były to larwy muszek owocówek kupione w sklepie wędkarskim. mieli nadzieję, że bezkręgowce szybko „uporają się” ze zwłokami.

- Myślę, że wiedzę na ten temat, aczkolwiek niepełną, czerpali z jakiegoś filmu - przyzna później jeden ze śledczych Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Robaki w większości rozpełzły się po glebie. Nie namnażały się, bo do tego potrzebne były osobniki w stadium... muchy, a nie larwy.

Dziesięć dni później, kiedy leśniczy natkną się na zwłoki, znajdą w pobliżu kilka robaków. To omal nie zmyli śledczych tucholskiej prokuratury, którzy byli podobno o krok od przyjęcia ustaleń, iż - z uwagi na obecność tych, a nie innych robaków - morderstwa dokonano prawdopodobnie w innym miejscu.

Darka mercedes S klasy wspólnicy zbrodni ukrywają na działce Michaela pod Człuchowem. Czyszczą dokładnie auto. Wsiadają do drugiego wozu i jadą od razu do Bremen, do mieszkania ofiary. Przeszukują lokal, znajdują tam jedynie klaser z monetami i kilka drogich kurtek.

Miesiąc później Michael N. sam zgłosi się na policję. Powie, że chce opowiedzieć o zbrodni w lesie pod Cekcynem. Z początku będzie umniejszał swoją rolę. Dopiero po roku spędzonym w areszcie zdobędzie się na odwagę i wyjawi więcej.

Proces trwa.

Pogoda na dzień (12.12.2016)  | KUJAWSKO-POMORSKIE

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na tuchola.naszemiasto.pl Nasze Miasto